Prof. Szeremietiew: Ukraina? Białoruś? Rosja musiałaby mieć 2 mln żołnierzy
Damian Cygan: Bachmut upadł. Co osiągnęli Ukraińcy, broniąc go tak długo?
Romuald Szeremietiew: Moim zdaniem dowództwo ukraińskie założyło sobie maksymalne wykrwawienie Rosjan i w tym był sens trzymania tego miasta tak długo. W tej operacji wokół Bachmutu, która ciągle jeszcze trwa, widzę element do przeprowadzenia kontrofensywy, która niewątpliwie nastąpi, chyba że już nastąpiła, tylko my jeszcze tego nie widzimy.
Czy rajd na obwód biełgorodzki to również część tej kontrofensywy?
Absolutnie tak. To było pokazanie Rosjanom, że nie mogą być pewni, że ich terytorium jest niezagrożone. A to oznacza, że muszą mieć jakieś siły rozmieszczone także przy granicy z Ukrainą, a więc osłabić wojska, które są obecne na froncie głównym. Linia frontu o długość 1500 km to nie w kij dmuchał. Akcja przeprowadzona przez stronę ukraińską w obwodzie biełgorodzkim zmusza Rosjan do jeszcze większego rozproszenia wojsk, które mają, a nie mają tyle, ile powinni mieć.
Gen. Skrzypczak powiedział, że na Białorusi może wybuchnąć powstanie, do którego Polska powinna się przygotować. Czy to nie jest przypadkiem scenariusz, na który Rosjanie tylko czekają, żeby móc wkroczyć i "wyzwolić" Białoruś?
Myśli pan, że Rosjanie mają tak duże siły, że mogą otworzyć sobie kolejny front? Nie, to są baśnie. Gdyby nawet doszło do jakiejś akcji zbrojnej na Białorusi, choć ja nie widzę tam żadnej organizacji, która mogłaby taką operację przeprowadzić, to byłby ogromny kłopot dla strony rosyjskiej.
Dlaczego?
Rosja cały czas cierpi na brak wojska. Mówi się, że w operacji na Ukrainie bierze udział 200-300 tys. sołdatów, a biorąc pod uwagę siły, jakie zaangażowała Ukraina, Rosja musiałaby mieć minimum 2 mln żołnierzy, a nie ma. Gdyby Rosjanie mieli wystarczającą ilość sił i środków, to Białoruś już by sobie opanowali.
USA po raz kolejny ostrzegły Ukrainę, żeby nie używała amerykańskiej broni do ataków na terytorium Rosji. Jak Ukraińcy mają skutecznie walczyć z jedną ręką zawiązaną z tyłu?
W Stanach Zjednoczonych czy generalnie na Zachodzie cały czas są obawy, że jakimś działaniem w obszarze militarnym możemy rozpętać wojnę z Rosją. Zachód się tego boi i chciałby tego uniknąć. Moskwa o tym wie i w związku z tym straszy, jakkolwiek moim zdaniem Rosja nie ma takich sił, żeby odważyć się na wojnę z Zachodem. Kreml stosuje więc groźby bez pokrycia, które w polityce czasami odnoszą różnego rodzaju skutki.
Czy upadek rakiety pod Bydgoszczą to jest sprawa na dymisję ministra Błaszczaka?
Absolutnie nie. Nieszczęście polega na tym, że to zdarzenie trafiło do mediów i opozycja, która szuka każdego pretekstu, żeby dołożyć rządowi, chwyciła się tego. To był jeden z incydentów. Pamiętajmy, że graniczymy z terenem, gdzie toczy się regularna wojna, więc tego typu incydenty będą się u nas pojawiać.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.